Brass – rewolucja przemysłowa według Martina Wallace’a
W ubiegłym roku Brass trafił na przysłowiowe pierwsze strony gazet za sprawą kampanii crowdfundingowej na kickstarterze (zakończonej spektakularnym sukcesem). Wydawnictwo Roxley Games postanowiło tchnąć nowe życie w klasyka i uraczyło graczy nie tylko nową edycją Brassa po wizualnym liftingu i kosmetycznym szlifie zasad (Brass: Lancashire), ale również sequelem, który garściami czerpie z pierwowzoru, ale jednocześnie proponuje nowe rozwiązania i mechaniki (Brass: Brimingham). Obie gry trafią do wspierających i sklepów prawdopodobnie w lipcu. Zainteresowanych odsyłam do źródła, a już teraz na rozbudzenie apetytu podrzucam niesamowicie klimatyczny zwiastun:
Niniejszy tekst poświęcony będzie jednak starej edycji Brassa. I jeśli jedyną rzeczą, która do tej pory powstrzymywała Was, drodzy Czytelnicy, od sięgnięcia po arcydzieło Martina Wallace’a była mocno oldschoolowa szata graficzna, to mam nadzieję, że po tej recenzji nie będziecie mieli już żadnych wymówek, żeby nadchodzący Brass 2.0 nie zagościł na Waszych półkach.