Władca Pierścieni: Konfrontacja, czyli Knizia vs Tolkien
Miłośnikiem uniwersum Władcy Pierścieni jestem w zasadzie od najmłodszych lat – magnum opus Tolkiena przeczytałem jeszcze przed wejściem do kin jego filmowej adaptacji. Konfrontacja jest jednak pierwszą (i jak dotąd jedyną) planszówką osadzoną w świecie Śródziemia, w jaką miałem możliwość zagrać. Cóż, Frodowi do Lublina jest wyjątkowo nie po drodze.
Gra Reinera Knizii to szybka asymetryczna dwuosobówka, w której gracze kontrolują postaci dwóch stron konfliktu: drużynę pierścienia i sługi Saurona. Nie ma tu walki o punkty, każda “frakcja” ma jasno wyznaczony cel: dobro wygrywa, gdy Frodo dotrze do Mordoru, zło – gdy Sauron wkroczy swoimi hordami do Shire lub pokona powiernika pierścienia.
W tym miejscu jestem winien Czytelnikowi drobne wyjaśnienie – obecne wydanie Konfrontacji zawiera w sobie zarówno oryginalną wersję gry autorstwa Reinera Knizii, jak również dodatkowe postaci i karty zaprojektowane na potrzeby reedycji przez Christiana T. Petersena (twórcę m.in. Twilight Imperium i planszowej Gry o Tron) oraz Erica M. Langa (znanego chociażby z Blood Rage i Chaosu w Starym Świecie). Niniejsza recenzja dotoczy jednak w głównej mierze klasycznej wersji gry doktora Knizii – nie jestem na tyle ograny z nowymi kartami, żeby móc rzetelnie oszacować ich zbalansowanie i “jakość” zmian, jakie wprowadzają do rozgrywki (choć nie omieszkam opisać pokrótce wrażeń towarzyszących pierwszym partiom z ich wykorzystaniem ;)).
Co zachwyca?
Proste zasady, mnogość decyzji
Rdzeń reguł można streścić w jednym zdaniu: po tym, jak gracze rozstawią kontrolowane przez siebie postaci, będą rozgrywać tury naprzemiennie, przesuwając wybrany pionek o jedno pole do przodu do momentu, aż spełniony zostanie warunek zwycięstwa. Ot, cała filozofia. Haczyk polega jednak na tym, że nie widzimy, jaka postać kryje się za “zasłonką” rywala – tożsamość bohaterów ujawniana jest dopiero po wkroczeniu na wrogi obszar i rozpoczęciu bezpośredniej walki. O jej wyniku zadecyduje zdolność postaci lub – jeśli to nie przyniesie rozwiązania – zagrane karty specjalne i współczynniki siły.
To, co w dziele Knizii tak bardzo mnie fascynuje wykracza jednak głęboko poza rządzące nim mechanizmy. Wszystko, co najciekawsze, rozgrywa się bowiem w głowach graczy, ponieważ Konfrontacja to nic innego, jak psychologiczna wojna nerwów i nieustanna zabawa w odgadywanie intencji przeciwnika. Choć mechanicznie odmienna, Konfrontacja przypomina mi pod tym względem Sztukę Wojny – te gry można śmiało wrzucić do jednego worka z napisem “blef, zwodzenie, ryzyko, taktyka, pojedynek umysłów”.
Emocje towarzyszące rozgrywce
Ukryte informacje sprawiają, że nigdy nie możemy być pewni powodzenia swojego planu. Z drugiej strony mamy dzięki temu narzędzie do zaskoczenia rywala czymś niespodziewanym. Możemy próbować wykonać szalony rajd na terytorium wroga i liczyć na to, że uda się go przechytrzyć. Trzeba wiedzieć, kiedy grać bezpiecznie, a kiedy podejmować ryzyko, mieć stalowe nerwy i zachować kamienną twarz. Wielokrotnie zdarzało mi się wygrywać potyczki, które teoretycznie nie miały żadnych szans powodzenia, ale zagrałem w tak nieintuicyjny i sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem sposób, że przeciwnik nie odczytał moich intencji i przegrał ;). Satysfakcja z wykonania “niemożliwego” bywa naprawdę ogromna.
Asymetria stron i odczuwalny klimat
Gdyby pozbawić Konfrontację fabularnej otoczki, a całą rozgrywkę sprowadzić jedynie do “pionków i cyferek”, pozostałaby nam planszówka mająca mniej więcej tyle klimatu, co warcaby. Muszę jednak przyznać, że setting Władcy Pierścieni sprawia, że cała mechanika gry zwyczajnie “budzi się do życia”. Każda z postaci ma unikalną zdolność, a wiele z nich, choć bardzo prostych, jest powiązanych z fabułą książki: Balrog może pokonać postać próbującą przedostać się przez Morię, Boromir poświęca się dla dobra sprawy i zostaje na polu walki do końca, Sam bohatersko staje w obronie Froda. Karty specjalne i nowe postaci z wariantu również mają tematyczne uzasadnienie: karta Gandalfa Białego sprawia, że pokonany czarodziej wraca do gry, Palantir pozwala Sauronowi poznać tożsamość postaci w jednym z regionów, a postać Drzewca jest najsilniejsza, gdy walczy w leśnych ostępach Fangornu.
To niesamowite, że w tak prostej mechanice gry udało się przemycić ducha powieści – podczas rozgrywki autentycznie się go czuje. Obie strony konfliktu “prowadzi się” całkowicie inaczej. Armia Saurona jest znacznie silniejsza w bitwie, ale siły dobra, choć słabsze, mają wiele możliwości unikania otwartej walki. Co więcej, część postaci automatycznie pokonuje swoich “złych odpowiedników”. Jeśli na drodze Orków lub Czarnoksiężnika z Angmaru stanie Gilmli lub Merry, klęska tych pierwszych jest natychmiastowa… Planując ruchy trzeba więc mieć na uwadze, że można “nadziać się” na bardzo przykrą niespodziankę ;).
Ciągłe zaangażowanie w rozgrywkę i duża dynamika gry
Konfrontacja nie jest podzielona na fazy/etapy, cała rozgrywka zachowuje szybki rytm i toczy się na zasadzie “akcja-rekacja”, przez co tury są niezwykle dynamiczne, a gracze nieustannie zaangażowani w sytuację na planszy. Nie ma tu fazy dociągu kart, produkcji surowców, uzupełniania żetonów – nic z tych rzeczy. Zostaje czysta akcja.
Krótki czas rozgrywki, ogromna regrywalność
Wprawieni gracze mogą spokojnie skończyć partię w trzydzieści minut (razem z setupem). Dzięki temu Konfrontacja wywołuje chęć natychmiastowego rewanżu – zazwyczaj będziecie chcieli zagrać przynajmniej dwa razy z rzędu (zamieniając się stronami konfliktu). Tym bardziej, że kolejne partie mają diametralnie różny przebieg. Dzieło Knizii zawsze zaskakuje czymś nowym, przez co jest jedną z gier, które zawsze z przyjemnością ściągam z półki.
Świetna jakość wykonania
Fantasy Flight Games nie rozczarowało – obecna edycja Konfrontacji prezentuje się znakomicie. Karty są bardzo dobrej jakości, podobnie zresztą jak plansza i podstawki na żetony postaci. Bardzo podoba mi się fakt, że wydawca nie wykorzystał kadrów z filmowej trylogii do zilustrowania gry – oryginalna oprawa graficzna to strzał w dziesiątkę. Choć Konfrontacja nie należy do najtańszych planszówek, pozostawia nas z poczuciem dobrze wydanych pieniędzy. To naprawdę produkt klasy A+.
Co może przeszkadzać?
Paraliż” przy pierwszym kontakcie z grą
Podczas pierwszych partii ilość zdolności specjalnych do przeanalizowania może przytłaczać, potrzeba czasu i ogrania, aby przestać zastanawiać się nad tym co dana postać robi, a skupić się wyłącznie na realizacji swojej strategii. Konfrontacja to jedna z gier, w których trzeba przekroczyć pewną barierę wejścia i osiągnąć stan, w którym ruchy są “automatyczne i naturalne”, a mocne i słabe strony obu frakcji możemy wyrecytować na wyrywki z pamięci ;). Dopiero perfekcyjne opanowanie mechaniki przez obu graczy sprawi, że rozgrywka wejdzie na “wyższy poziom” i zacznie przypominać psychologiczną walkę rodem z pokerowego stołu.
Co frustruje?
Ilustracje hobbitów w wersji klasycznej zlewają się ze sobą
Nawet po kilkunastu partiach zdarza mi się “zawiesić” i analizować, którym hobbitem właśnie się ruszam i czy aby na pewno to ten właściwy. Moim zdaniem grafiki niektórych postaci są zbyt do siebie podobne – ciągłe “upewnianie się” jest po prostu frustrujące.
Kwestia zwyczajnego pecha
Wspominałem wcześniej, że pewne postaci działają na zasadzie “papier-kamień-nożyce”. W skrajnych przypadkach każdy nasz ruch może skończyć się nagłą śmiercią bohatera i nic nie możemy na to poradzić. Pamiętam partię, podczas której trzy pierwsze zainicjowane przeze mnie walki zakończyły się natychmiastową klęską, ponieważ pech chciał, że natrafiłem na postaci automatycznie pokonujące moje sługi ;). Być może był to brak szczęścia, a być może doskonałe planowanie i umiejętne rozstawienie członków drużyny pierścienia przez przeciwnika. Tak czy inaczej – może to rodzić frustrację. Na szczęście gra jest na tyle krótka, że zawsze możemy zażądać szybkiego rewanżu i puścić porażkę w niepamięć ;).
***
Na koniec chciałbym wrócić do kwestii dodatkowych postaci z tzw. “wariantu” i kart specjalnych. Niezwykła regrywalność Konfrontacji wynika również z tego, że gracze mają możliwość modyfikacji szeregów swoich armii i wykorzystania całkowicie nowych bohaterów, jak również gry z dodatkowymi, jednorazowymi zdolnościami, które “łamią” podstawowe reguły. Przyznam szczerze, że Konfrontacja nie ograła mi się jeszcze na tyle, żeby czuć potrzebę “grzebania” w jej oryginalnej strukturze. Z dodatkowych elementów skorzystałem dotychczas tylko dwukrotnie i muszę przyznać, że feeling rozgrywki jest już zupełnie inny. Ciężko mi stwierdzić, czy jest gorzej, czy lepiej – jest całkowicie inaczej, a nasze stare przyzwyczajenia i strategie można wyrzucić do kosza, bo grę trzeba poznawać na nowo. Z jednej strony jest to ogromny plus, bo wariant przedłuża żywotność tytułu. Z drugiej – czytałem wiele opinii mówiących o tym, że balans został całkowicie zaburzony na korzyść jednej ze stron. Nie jestem jednak w stanie tego ocenić po tak niewielu partiach, więc powiem tak: Konfrontacji w klasycznej wersji nie brakuje absolutnie niczego, ale jeśli będziecie chcieli tchnąć w ten tytuł nowe życie, w pudełku znajdziecie wszystkie potrzebne do tego narzędzia.
Ocena po czternastu partiach: 9/10
Komentarz do oceny: Władca Pierścieni: Konfrontacja to jedna z moich ulubionych szybkich gier dwuosobowych. Jest klimatyczna, angażująca, łatwa do wytłumaczenia, pięknie wydana i – co najważniejsze – niezwykle grywalna. To po prostu znakomicie zaprojektowana gra, która doskonale zniosła próbę czasu. Reiner Knizia jest tutaj w szczytowej formie.